ktoś zna nazwę tego tańca bo to było świetne, chętnie bym pointeresował się, poszukał noi zobaczył na żywo takie tańce-wariatańce;)
aaa p.s. Kitano rządzi!!!
Moim zdaniem cały ten taniec na samym końcu, kiedy tańczyli już wszyscy, był najsłabszym elementem filmu. Zupełnie mi taka 'formacja taneczna' do tego filmu nie pasowała. I rzeczywiście zalatywało trochę takim bollywoodem.
Co nie zmienia faktu, że sam film świetny.
zatoichi - festivo masz tu link do pobrania
http://www.wkretka.pl/show-mp3-QWtMbk82MkJaOA==,zatoichi_-_festivo.html
Mam takie same odczucia. Ten taniec kojarzył się z Bollywoodem, i zupełnie spieprzył klimat filmu. W dodatku tańczący główni bohaterowie... zgroza. Szkoda, że na końcu jeszcze Zatoichi nie wpadł tańcząc break dance'a (pasowałoby).
Ale film ogólnie świetny. Kapitalna, zaskakująca nieraz fabuła, rewelacyjne sceny akcji oraz postacie.
Bardzo przyjemnie się go oglądało.
zgadzam się w 100%, ten taniec na końcu był tragiczny, śmierdział boliłudem, poza tym film bardzo dobry
ten taniec to "tap dance". Najczęściej wykorzystywany u formacji STOMP, ale wywodzi się z Japoni. Kiedy pierwszy raz obejrzałam "Zatoichi" myslałam, że to "oczko" puszczone w stronę widza, ale to stricte japońska kultura, no i jeszcze irlandzkie tany tany - też tap dance, na YouTube jest tego pełno...
dokładnie,top dance. i to żaden ukłon w stronę Bollywood ani w stronę Zachodu- krok stepowy, jak sam reżyser mówił, jest znany na całym świecie i może nie jest specyfiką Japonii, ALE ma związek z tradycyjnym teatrem japońskim. Generalnie zamysłem reżysera było zaskoczenie widza- zwykle w klasycznych filmach japońskich tego gatunku, na końcu główny, dobry bohater odchodzi drogą, w tle mając pracujących na polach mieszkańców, którzy często tańczą.
kolejna sprawa- reżyser sam podkreśla, jak ważny w tym filmie jest rytm (motyki, budowa domu, końcowa scena)- cały film prowadzi do tego tańca.
(informacje z wywiadu z Kitano, zamieszczonym na jednym z wydań dvd)
A ja uwielbiam ten taniec. Myślę, że jednak jest w tym oczko puszczone do widza. Przecież cały film to pastisz, nie tylko opowieści o masażyście Ichi, ale w ogóle kina samurajskiego. Doskonały pastisz zresztą. Końcowy taniec nie burzy więc całości, ale jest konsekwentnym zwieńczeniem historii. Kiedy to zobaczyłem, zacząłem się autentycznie śmiać.
zajebista jest ta scena!
mogę ją oglądać w kółko , sam film średni, a ten ostatni taniec wbił mnie w fotel , na youtubie widziałam, już kilkaset razy :)
Zgadzam się, że taniec to "mrugnięcie reżysera do widza" - widzicie, to tylko film z luźną fabułą, wyluzujcie tam gdzie was ciśnie...
Kto tego nie kuma niech nie kuma. Dla uważnego i wyrobionego widza zabieg ten jest oczywisty i śmieszą mnie zarzuty, że taniec popsuł klimat filmu.
Dobry, wart polecenia film. Szczególnie ostatnie 30 minut.